Czynniki wzrostu. Czy hit medycyny estetycznej jest bez wad?

czynniki wzrostu

To, co naturalnie obecne w organizmie, naśladują coraz doskonalsze składniki tworzone w laboratorium. Takimi substancjami są np. czynniki wzrostu, które wyzwalają nowe życie w komórkach skóry. W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu.

Natura z upływem lat upomina się o swoje prawa. Starzenie się skóry to efekt kaskady zachodzących w niej procesów, m. in. spadku aktywności i zmniejszenia częstotliwości podziałów fibroblastów, komórek produkujących kolagen, elastynę i kwas hialuronowy. Co roku ubywa 1 procent tych substancji. Niby niewiele, ale w skali dekady całkiem dużo. Rusztowanie podtrzymujące skórę zaczyna się chwiać – powstają zmarszczki. Wydawałoby się, że nie ma na to ratunku. Od czego jednak najnowsza technologia? Wsparciem mogą się stać czynniki wzrostu GF (Growth Factors), substancje pobudzające aktywność komórek skóry, które dzięki nim zyskują drugą młodość.

Czym są i co dają czynniki wzrostu?

Czynniki wzrostu to białka (polipeptydy), które dają impuls do naprawy i usprawnienia tego, co w organizmie zaczyna szwankować. Łącząc się z receptorami powierzchniowymi komórek, inicjują wewnątrz nich przekazywanie sygnałów. Pobudzają je do wzrostu, podziału oraz przekształcania. Stymulują procesy biochemiczne i regenerację tkanek, wspomagają produkcję kolagenu i elastyny, zwiększając gładkość i napięcie skóry. GF zawiadują też procesami naprawczymi uszkodzonych tkanek, aktywując mechanizmy obronne skóry. Dlatego są hitem w kosmetologii i medycynie estetycznej, zwłaszcza w preparatach anti-aging. Sprawdzają się też w odnowie komórkowej włosów i skóry głowy.

Z medycyny do kosmetologii

Włoska biolożka Rita Levi-Montalcini oraz amerykański biochemik Stanley Cohen jako pierwsi odkryli i opisali działanie czynnika wzrostu nerwów (NGF) oraz naskórkowego czynnika wzrostu (EGF) w latach 50. XX wieku. W 1986 r. otrzymali za to Nagrodę Nobla w dziedzinie Fizjologii i Medycyny. Od tego czasu czynniki wzrostu zrobiły karierę – wykorzystuje się je do leczenia ran i stymulowania układu immunologicznego, co ma znaczenie w leczeniu nowotworów (różnych rodzajów białaczki), chorób sercowo-naczyniowych oraz degeneracyjnych, np. choroby Alzheimera. Wzrasta ich rola w chirurgii rekonstrukcyjnej oraz plastycznej. Odkrycia w medycynie zaowocowały sukcesami w medycynie estetycznej. Na wyizolowanych czynnikach wzrostu z płytek krwi opiera się zabieg wykorzystujący osocze bogatopłytkowe (PRP, Platelet Rich Plasma)).

Osocze – źródło młodości

Spośród cennych substancji zawartych w osoczu, największe znaczenie mają:

Nanopore TurboRoller

Zabiegi regeneracyjne z wykorzystaniem pozyskanych z krwi czynników wzrostu CGF (Concentrated Growth Factor) oraz komórek macierzystych CD34+, mających zdolność do samoodnowy, spektakularnie poprawiają elastyczność, jędrność i gładkość skóry. Podanie ich w skórę głowy zmniejsza wypadanie włosów oraz pobudza ich odrost.

Alternatywą dla osocza jest najnowsza mezoterapia mikroigłowa Nanopore TurboRoller Medi+Derma. Zdaniem dr Gabriela Serrano, twórcy zabiegu, urządzenie jest supertechnologią, ponieważ ta mało inwazyjna metoda działa porównywalnie do zabiegów z użyciem lasera. W czym tkwi jej fenomen?

Precyzyjne nakłucia skóry za pomocą pulsujących igieł (150 pulsacji na sekundę) wywołują kaskadę zapalną, co skutkuje uwolnieniem czynników wzrostu, a w rezultacie zwiększoną produkcją włókien kolagenowych, elastyny, kwasu hialuronowego i glikozaminoglikanów (GAG), a także poprawą mikrokrążenia (w ciągu kilku tygodni od zabiegu). Dla zintensyfikowania efektu w trakcie zabiegu podaje się serum z czynnikami wzrostu zamkniętymi w liposomach.

– To genialne w swojej prostocie i skuteczności urządzenie tworzy w skórze mikroperforacje, które zwiększają przenikanie składników aktywnych. Nie chodzi o głębokość nakłuć, ale ich gęstość, co silnie stymuluje skórę i pobudza syntezę kolagenu – mówi dermatolog dr n. med. Ewa Chlebus.

Od napletka do jęczmienia

Aby czynniki wzrostu zawarte w kremie czy serum mogły wniknąć w głąb skóry, potrzebne są nośniki. Tkankę chroni szczelna bariera warstwy rogowej i komórek lipidowych. Skuteczność zależy też od pochodzenia czynników wzrostu. Te najlepsze, zdaniem ekspertów, pochodzą z ludzkich komórek macierzystych. Drogą inżynierii biomedycznej pozyskuje się komórki macierzyste z pępowiny, szpiku kostnego czy tkanki tłuszczowej.

Pierwsze kosmetyki z GF pojawiły się w latach 90. XX w. Czynniki wzrostu pochodziły z komórek napletka pobranych od noworodków w trakcie obrzezania. Niektóre duże firmy wytwarzały kremy z darowanymi im przez szpital fibroblastami ludzkich płodów pochodzącymi z biopsji.

Do kosmetyków nie używano oczywiście komórek ludzkich, tylko czynników wzrostu pozyskanych w wyniku laboratoryjnej obróbki pojedynczych komórek. Kremy z takim składem budziły jednak kontrowersje, więc wiele firm przestawiło produkcję na przetworzone komórki nasion jęczmienia, jabłoni, lub ślimaków.

Według badań, kosmetyki z czynnikami wzrostu przynoszą widoczne efekty po około 3 miesiącach stosowania dwa razy dziennie. Poprawia się struktura skóry, spłycają się zmarszczki, bruzdy i przebarwienia.

Pytania i wątpliwości

Niektórzy naukowcy są sceptyczni co do skuteczności syntetycznych czynników wzrostu. Twierdzą, że nie mają one fizycznej możliwości łączenia się komórkami skóry człowieka, a ich pozytywne działanie to efekt obecności naturalnych antyoksydantów, a nie pobudzenia tkanki do regeneracji. Część ekspertów uważa, że czynniki wzrostu z komórek macierzystych nie mają mocy, w przeciwieństwie do witamin, związków odżywczych i cytokin.

Duże wątpliwości, naukowo dotąd nierozwiane, wzbudza bezpieczeństwo czynników wzrostu. Ze względu na możliwość stymulacji podziałów komórek oraz ich różnicowania i wzrostu, GF wyzwalają wiele procesów zarówno zachodzących fizjologicznie, jak i patologicznie, np. namnażania komórek nowotworowych.

Exit mobile version