Przed pięćdziesiątką tempo procesów starzenia staje się skóry kobiet dwukrotnie szybsze niż w przypadku mężczyzn. Może to jednak spowolnić HTZ w połączeniu z indywidualnie dopasowanym planem zabiegów estetycznych. Zapytaliśmy ekspertkę, na co zwrócić szczególną uwagę przy ich doborze.
Niedawno przeprowadzone badania antropologiczne porównujące procesy starzenia kobiet i mężczyzn wykazały, że kobiety już przed pięćdziesiątką wykazują dwukrotnie szybsze starzenie się skóry w stosunku do mężczyzn. Po 50. roku życia tempo tego procesu wzrasta aż trzykrotnie. Mężczyźni zaczynają doganiać panie około 60.–70. roku życia. Jest jedno ale… Badania te przeprowadzono na grupie kobiet niestosujących hormonalnej terapii zastępczej, co bardzo różnicuje tempo procesów starzenia. Także u swoich pacjentek obserwuję wpływ HTZ na stan skóry. Estrogeny to dla nas podstawa, a nie tylko sprawa urody – stanowią one ochronę dla całego organizmu. Największe tąpnięcie jakości skóry widać w okresie menopauzalnym. Wszystko to, co robimy przed nim, czyli w wieku 40+, będzie rzutowało na to, jak skóra będzie wyglądać, gdy zastanie nas menopauza. Zmiany, które najczęściej stają się widoczne z wiekiem, są podobne u obydwu płci. Duża część z tych zmian związana jest z resorpcją kości, na którą mamy znikomy wpływ. Cofają się wszystkie struktury podporowe – m.in. żuchwa, powiększają się otwory kostne – np. otwór gruszkowaty w okolicy ust i nosa, pogłębiają się oczodoły, oko staje się mniejsze, pojawia się pod nim przepuklina, zmniejsza się wypukłość łuków jarzmowych i brwiowych. Grawitacja zaczyna coraz bardziej oddziaływać na wszystkie struktury twarzy. Jeśli mamy po- duszeczki tłuszczowe, to twarz staje się „ciężka”.
Kobiety przychodzące do gabinetu po czterdziestce najczęściej mówią nie o zmarszczkach mimicznych, ale o owalu, linii żuchwy – to w największym stopniu zaburza nam proporcje twarzy.
Kobiety przychodzące do gabinetu po czterdziestce najczęściej mówią nie o zmarszczkach mimicznych, ale o owalu, linii żuchwy – to w największym stopniu zaburza nam proporcje twarzy. Z pożądanego „trójkąta młodości” robi się kwadrat. Im szybciej zaczynamy z tym walczyć w mądry sposób, tym łatwiej jest nam utrzymać właściwe proporcje. Tu nie chodzi wcale o wypełnienie (choć w niektórych miejscach jest ono potrzebne, by dodać twarzy objętości), ale o słabość struktury skóry i o to, aby w momencie kiedy zauważymy, że część twarzy się zapada, zadziałać, np. stymulatorami twardymi, które dają długofalowy efekt. Dajemy podporę poprzez stymulację naszego własnego kolagenu i elastyny. Zwiększa to zawartość w skórze tych włókien, których ubytek przyspiesza wraz z upływem czasu. Z wiekiem u osób szczupłych i ćwiczących zaczynają bardziej pracować mięśnie szyi, które obniżają, ściągają owal twarzy. Na to również trzeba zwrócić uwagę i je relaksować. Te negatywne zmiany owalu kumulują się również w wyniku stresu, który powoduje często przerost żwaczy i rzutuje na obniżacz kącika ust, który ciągnie je w dół. Uwidaczniają się także sznury szyjne platyzmy – największego mięśnia szyi, który obniża dolną część twarzy. Gdy proces ten jest bardzo zaawansowany, sprawdzonym rozwiązaniem jest podanie off-label toksyny botulinowej. Rozluźniamy tym mięśnie i niemal natychmiast poprawia się objętość górnej czę- ści twarzy, włącznie ze strefą oka, bo relaksujemy mięsień, który ściąga w dół inne mięśnie, a tym podciągającym twarz przywracamy siłę działania. W naturalny sposób uzyskujemy długofalowe efekty. Możemy je podtrzymać, wyciągając szyję, nie garbiąc się, przybierając prawidłową postawę ciała, nie sięgając ciągle po telefon oraz dzięki masażom.
Gdy cofa się żuchwa, zwija się też mięsień bródkowy – staje się widoczny i nierówny, co możemy cofnąć, relaksując go toksyną botulinową. Dzięki temu bródka idzie nieco do przodu. Piękne efekty daje także lekkie wypełnienie brody – zmienia proporcje owalu, od razu wyciąga linię żuchwy. Uważajmy natomiast z jej poszerzaniem, bo nie każdemu to pasuje. Trzeba uwzględnić układ twarzy, żeby nie dodać żuchwie masywności. Mocna żuchwa pasuje np. Angelinie Jolie ze względu na jej naturalny układ kości, ale innym kobietom może nie być z tym „do twarzy”.
Kąt żuchwy często zmienia się z wiekiem, przybierając „banana shape”. Tracimy jego zarys, ale dzięki odpowiednio wykonanemu punktowi podporowemu jesteśmy w stanie kąt żuchwy odtworzyć. Uzupełniamy te miejsca, które tracą objętość wskutek resorpcji kości. Jest to głównie część środkowa twarzy, rzutująca na całokształt widocznych zmian. Poduszeczka tłuszczowa policzka, zwłaszcza w częściach powierzchownych, wcale nie traci objętości, co zwykło się przyjmować niemal jako pewnik (wyjątek stanowią tu osoby bardzo szczupłe). Mamy do czynienia raczej z opadaniem poduszeczek. Fałd nosowo-wargowy z wiekiem przyrasta, a w dodatku ma przyczep do mięśni, które ściągają go w dół, co przyczynia się do powstania postarzającej nas fałdy. A my zabiegami chcemy podciągnąć tkanki, by wróciły na swoje miejsce.
Gdy pacjentka mówi mi, że zabiegi, które zwykle robiła, nie dają już takiego efektu jak kiedyś, proszę, aby wykonała pakiet badań hormonalnych, bo najczęściej oznacza to, że wchodzi w menopauzę.
Od 2019 roku lifting skroniowy, w którym podajemy kwas hialuronowy lub biostymulatory – najczęściej hydroksyapatyt wapnia – bocznie od linii więzadeł, jest bardzo dobrze opisany. W technice tej wcale nie robimy wypełnień w linii środkowej, tylko będąc bocznie od linii głównych więzadeł, m.in. jarzmowego, podtrzymującego oko, oraz żuchwowego. Wykonujemy tzw. repozycję tkanek, czyli wzmacniając więzadła, sprawiamy, że policzek wraca na swoje miejsce. To świetna technika. Lubię posługiwać się przy niej hydroksyapatytem wapnia. Wypełniacze mają różne właściwości reologiczne. Generalnie im wyższy G Prime, czyli elastyczność, tym mniej preparatu potrzebujemy, by uzyskać dany efekt. Hydroksyapatyt wapnia dużo wyższy wskaźnik G Prime niż kwas hialu- ronowy, dlatego dla uzyskania porównywalnego efektu potrzebujemy 0,5 ml kwasu i tylko 0,2 ml hydroksyapatytu wapnia. Wolę pracować małymi objętościami preparatów – wiąże się to z niższym ryzykiem powikłań i daje lepsze rezultaty. Dobrym rozwiązaniem jest także łączenie preparatów, które się wzajemnie uzupełniają. Najczęściej robię depozyty hydroksyapatytu wapnia, które stymulują produkcję kolagenu i elastyny, dzięki czemu dłu- gofalowo uzyskuję naturalne rusztowanie.
Technika liftingu skroniowego daje również uniesienie łuku brwiowego, który z wiekiem opada. Tu robimy jednocześnie ramę dla oka, co jest niezwykle istotne, bo jeśli podnosi się część policzka, to od razu lepiej wygląda „dolina łez”, więzadło podoczodołowe wraca na swoje miejsce. Często jest tak, że kie- dy pacjentka przychodzi, aby poprawić okolicę „doliny łez”, to w pierwszej kolejności trzeba poprawić układ tkanek w części środkowej po- liczka. Po tym u mniej niż 50% pacjentów trzeba jeszcze „ruszać” oko. Samo rusztowanie zmienia proporcje okolicy oka. Część środkowa policz- ka wpływa także na bruzdy nosowo-wargowe, zmniejsza widoczność fałdu oraz niweluje „linie marionetki”.
Jeśli chodzi o czoło, nie należy przesadzać z toksyną botulinową, choć jest to genialne narzędzie i nikt do tej pory nie wynalazł na zmarszczki mimiczne niczego lepszego. „Lwia zmarszczka” zazwyczaj z wiekiem staje się bardziej widoczna, bo mięśnie w tym miejscu przyrastają. Wcześniej przyjmowaliśmy, że na czole pojawiają się zaniki tkanki w części środkowej, bo kość zmienia swoją wypukłość. Okazało się jednak, że w dużej mierze obserwujemy przerost mięśni nad łukiem brwiowym i dopiero wtórnie ubytek w części środkowej czoła. Jeśli będziemy relaksować mięśnie tworzące „lwią zmarszczkę” oraz mięsień okrężny oka, mięsień czołowy zyska większą siłę działania. W ten sposób wyrównujemy czoło i nie dopuszczamy do hipertrofii. Oczywiście musi być to zrobione w sposób przemyślany. Uważamy na mięsień czołowy. To jedyny mięsień, który unosi łuk brwiowy, więc warto pomyśleć o wzmocnieniu tej okolicy, o biostymulatorach miękkich (twardych tu nie podajemy), o laserach, żeby skóra „ciągnęła” ten mięsień do góry. Również blefaroplastyka przeprowadzona w odpowiednim momencie daje świetne rezultaty. Bez niej sami mocno uruchamiamy łuk brwiowy, próbując podnosić oko. Stąd bierze się duża część zmarszczek poziomych na czole.
Dzięki blefaroplastyce uzyskujemy efekt 2w1 – usuwamy fałd skóry, a część zmarszczek, zarówno przy oku, jak i na czole, od razu znika. Pacjentce w wieku 40+ możemy zaproponować bardzo wiele zabiegów, ale przez cały czas musimy zachowywać indywidualne podejście: zwracać uwagę na to, jakie ma rysy twarzy, prosić o zdjęcia sprzed 10 lat, żeby zobaczyć, jak wyglądała wcześniej, a nie na siłę „pompować” twarz wypełniaczami. Dobrze jest jedynie uzupełniać to, co tracimy z wiekiem. Część zmarszczek wręcz powinna pozostać, bo dziwnie wygląda całkiem „wyprasowana” twarz u dojrzałej osoby. Kluczowa jest jakość skóry. Wśród nas, lekarzy, bardzo ważna jest znajomość preparatów, świadomość tego, w których miejscach należy je zastosować. Jeśli chcemy powierzchownie uzupełnić poduszeczkę tłuszczową, a zastosujemy twardy wypełniacz, to gdy pacjentka się uśmiechnie, pojawi się efekt piłeczki pingpongowej. Musimy wiedzieć, na jakim poziomie podać odpowiedni rodzaj wypełnienia, aby efekt był naturalny i długofalowy, aby odtwarzał właściwe proporcje twarzy.
Technika liftingu skroniowego daje również uniesienie łuku brwiowego, który z wiekiem opada.
Czas od czterdziestki do pięćdziesiątki służy profilaktyce – kumulujemy kolagen. Gdy pacjentka mówi mi, że zabiegi, które zwykle robiła, nie dają już takiego efektu jak kiedyś, proszę, aby wykonała pakiet badań hormonalnych, bo najczęściej oznacza to, że wchodzi w menopauzę. Widać, że nastąpiło tąpnięcie, skóra jest cieńsza, gorszej jakości, przesuszona na całym ciele, poszerzają się pory. Inaczej patrzymy wtedy na siebie, nie bez znaczenia jest tu aspekt psychologiczny. Z moich obserwacji wynika, że jeżeli pacjentki włączają hormony lub płynnie przechodzą z antykoncepcji do HTZ, to nie ma tego widocznego spadku kondycji skóry – ona cały czas pracuje tak samo. Poprawia się także kondycja psychiczna takich pacjentek.Tę róż- nicę widać wyraźnie, gdy kobiety przyjmują HTZ, zwłaszcza przez pierwsze pięć lat po menopauzie. Bez hormonów gorsze są efekty zabiegów, musimy ich robić więcej, nie możemy oczekiwać rezultatów, na które byśmy liczyli przed menopauzą.
Ważna jest także suplementacja. Tu poruszę wątek, który nie przysparza popularności:
Dieta wegańska po 40. dostarcza zbyt mało białka. Potrzebujemy kolagenu, który pozwala je budować. Dieta wegetariańska obfitująca w ryby jest wystarczająca, natomiast przy diecie wegańskiej u wielu pacjentek nie możemy sobie pozwolić nawet na użycie lasera, bo gojenie skóry byłoby mocno utrudnione. W tym przypadku staramy się przynajmniej suplementować aminokwasy. Są badania potwierdzające bardzo pozytywny wpływ kolagenu na skórę. W dużych badaniach klinicznych badano zawartość aminokwasów we krwi godzinę po podaniu kolagenu, jednocześnie była robiona biopsja skóry. Po godzinie zwiększała się ilość aminokwasów zarówno we krwi, jak i w skórze, a co za tym idzie także fibroblastów. Ponadto suplementacja kolagenu rzutowała na tkankę łączną w całym ciele.
Naprawdę warto przyjmować kolagen, ale clou to mała masa cząsteczkowa preparatu, zapewniająca dobre wchłanianie. Do tego zalecam dużo antyoksydacji i ochronę przeciwsłoneczną. Możemy sobie pozwolić również na bardziej zaawansowaną pielęgnację domową, ale prowadzoną mądrze. Jeśli ktoś ma mocno przesuszoną skórę i nagle sięgnie po retinol, to pogorszy stan skóry – może stać się ona bardziej naczynkowa, może dojść do zaostrzenia trądziku różowatego. Nie lekceważmy roli kwasów tłuszczowych omega. Tu znów wątek niepopularny: te pochodzenia zwierzęcego lepiej przenoszą hor- mony i lepiej natłuszczają skórę. Trzeba to brać pod uwagę, dobierając suplementację. Dla wegan z kolei mamy genialny olej z wiesiołka. Wszystkie nasze działania powinny tworzyć harmonijną całość: zabiegi, pielęgnacja, suplementacja dobrana do trybu życia i diety, odpowiednia ilość wody. Trzeba brać pod uwagę, czy jest włączona hormonalna terapia zastępcza, czy też nie, oraz podchodzić do przeciwdziałania procesom starzenia bardzo holistycznie.