Jeśli medycyna estetyczna kojarzy Ci się przede wszystkim z kwasem hialuronowym i powiększaniem ust, to ten artykuł jest dla Ciebie. Opowiadam w nim o biostymulatorach, które zmieniają oblicze medycyny estetycznej.
Wielu osobom medycyna estetyczna błędnie kojarzy się jedynie z zabiegami upiększającymi, jak powiększanie ust, a nawet powiększanie piersi. Jednak tym, którzy się w nią zagłębią i zapragną ją poznać, ujawni się jej zupełnie inny obraz.
Nowoczesna medycyna estetyczna to uzupełnienie codziennej pielęgnacji i świetny sposób na efektywne dbanie o swój wygląd. To profilaktyka przed zbyt szybkim starzeniem i sposób na zachowanie zdrowego, młodzieńczego wyglądu.
Medycyna estetyczna już dawno stała się czymś więcej niż tylko wypełnianiem zmarszczek i korekcją ust. Na szczęście w tej chwili na topie jest maksymalna naturalność efektów. A w tym nieocenioną rolę pełnią biostymulatory tkankowe, o których Wam dzisiaj opowiem
Dlatego ten artykuł zaczynam od… narzekania. Przeglądając cenniki różnych gabinetów medycyny estetycznej najczęściej najpierw trudno się w nich połapać, a na wizycie okazuje się, że jedyną propozycją jest wypełnienie zmarszczek kwasem hialuronowym. Na szczęście – można inaczej.
Jeśli chcesz dowiedzieć się jak zadbać o skórę i korzystać z zabiegów estetycznych, które dają naturalne efekty, to czytaj dalej.
Czym są biostymulatory?
Biostymulatory są jak Liam Neeson w filmie „Uprowadzona”. Posiadają pewien zestaw specjalnych umiejętności, dzięki którym potrafią zmusić naszą skórę do działania, czyli do wytwarzania kolagenu i elastyny – niezbędnych dla zachowania młodego i zdrowego wyglądu.
I tak jak ten znany agent specjalny, zrobią wszystko żeby uratować Twoją skórę od zbyt szybkiego procesu starzenia się. Co mam na myśli mówiąc „zbyt szybkiego starzenia się”? Już tłumaczę.
To, że będziemy się starzeć jest nieuchronne. Starzenia się nie da się zatrzymać. Jednak niektórzy z nas starzeją się wolniej, a inni – szybciej. Często za szybko. Dlatego, w mojej opinii, rolą medycyny estetycznej i lekarza jest zadbanie o to, żeby tempo w jakim się starzejemy pasowało do tego jak się czujemy.
Jednym słowem – jeśli Pacjent mówi: „czuję się na tyle lat, na ile wyglądam”, to uznaję, że moja praca jest dobrze wykonana.
Wracając do biostymulatorów. Są to preparaty, które nie wypełniają zmarszczek, ale podane w skórę uruchamiają procesy, które prowadzą do naturalnej produkcji kolagenu i elastyny. Dlaczego te dwie substancje są takie ważne?
Dlatego, że od około 25 roku życia Twoja skóra przestaje produkować je samodzielnie. Wtedy właśnie zaczyna się starzenie się. Skóra powoli traci swoją jędrność, elastyczność i… powstają pierwsze zmarszczki. Jeśli nie pomożemy skórze w walce z czasem, to będziemy starzeć się w coraz szybszym tempie.
Dobra wiadomość jest taka, że skóra lubi i chce być stymulowana. Poddana odpowiednim działaniom zacznie „pracować” zarówno w wieku 20 jak i 70 lat. Nigdy nie jest za późno, żeby zmusić ją do działania. Dzięki biostymulatorom udaje się zmotywować skórę, żeby nadal naturalnie produkowała kolagen i elastynę. W efekcie dostajesz kolejne lata z mocną, jędrną i grubszą skórą, która tylko pozornie jest domeną wyłącznie osób młodych.
Czym NIE są biostymulatory tkankowe?
Biostymulatory często traktujemy jako alternatywę do kwasu hialuronowego. Ja też to zrobiłam w tytule tego artykułu. Jednak w mojej opinii takie porównania są… bez sensu.
Kwas hialuronowy to żel, którego zadaniem jest dodanie objętości i wypełnienie ubytków w tkankach. Czyli – jeśli są zmarszczki albo opadające policzki, to możemy uzyskać efekt delikatnego wypełnienia twarzy bez użycia skalpela. Uzupełnianie objętości jest równie ważne w przypadku powiększania ust, gdzie kwas hialuronowy jest niezastąpiony.
Patrząc ogólnie – kwas hialuronowy nie rozwiąże problemu starzenia się skóry, a jedynie zamiecie go pod dywan. Przykryje i załata ubytki, ale nie zadziała na przyczynę problemu.
Biostymulatory natomiast działają zupełnie odwrotnie. Przede wszystkim działają na przyczynę, sprawiając, że dodajemy ubywającego kolagenu. W przeciwieństwie do kwasu hialuronowego, zastosowanie biostymulatorów nie daje szybkiego rozwiązania problemu, nie wypełni zmarszczek „tu i teraz”. Na pierwsze efekty trzeba poczekać przynajmniej kilka tygodni.
Biostymulatory nie dają na stałe objętości, dlatego na przykład nie użyjemy ich do klasycznej wolumetrii twarzy czy powiększania ust. Za to możemy dzięki nim zyskać lepszą jakość skóry, jędrność, elastyczność, co przełoży się na działanie przeciwzmarszczkowe.
Kolejna, moim zdaniem ważna różnica między tymi dwoma produktami to naturalność efektów pozabiegowych. Jeśli przez lata będziemy wykonywać wiele zabiegów z kwasem hialuronowym na tym samym obszarze, będziemy kumulować ten sam efekt – to samo „łatanie dziury”. Dokładnie jak na drodze .
A obserwując stan naszych dróg i ciągłe naprawianie tych samych wyrw na ulicach,, widzimy co z tego wynika. Dziura faktycznie wygląda na załataną, ale całość pozostawia wiele do życzenia. Korzystając wyłącznie z kwasu hialuronowego przez lata w ten sam sposób, tracimy spoistość skóry oraz wizualną naturalność .
Z biostymulatorami nie ma takiego ryzyka. Podawane wielokrotnie, przy zachowaniu odpowiedniego planu działania, odstępów pomiędzy zabiegami i łączeniu preparatów, nie spowodują, że skóra będzie wyglądała sztucznie, nienaturalnie, nieelastycznie czy niezdrowo.
Będzie dokładnie odwrotnie. Zamiast usłyszeć od znajomego „Jakie zabiegi wykonujesz?”, usłyszysz: „Co robisz, że wyglądasz tak dobrze?” To jeden z powodów dlaczego uwielbiam biostymulatory.
Jak biostymulator wybrać?
Bez wątpienia biostymulatory są mniej popularne na polskim i światowym rynku medycyny estetycznej. Tylko w Polsce firm oferujących na sprzedaż kwas hialuronowy jest kilkadziesiąt, a biostymulatory – zaledwie kilka. Jednak (ku mojemu zadowoleniu) zyskują one coraz więcej zwolenników.
Jako Pacjent nie musisz przejmować się nazwami marek ani orientować się, która firma wypuściła do obrotu dany stymulator tkankowy. Warto jednak wiedzieć, że są różne biostymulatory, które podajemy w różnych sytuacjach , w zależności od potrzeb Twojej skóry. I właśnie to opisuję poniżej.
- Kwas polimlekowy
Kwas polimlekowy to zdecydowanie jeden z najmocniejszych dostępnych stymulatorów tkankowych. Z reguły wskazany dla skóry dojrzałej, która potrzebuje bardzo mocnej stymulacji. Ale nie tylko.
Jest doskonały także dla osób młodszych z dużą utratą elastyczności i jędrności skóry, dla Pacjentów z lipodystrofią, dla osób które są bardzo aktywne fizycznie i szybko tracą tkankę podskórną okolicy twarzy. Efekty tego zabiegu (lub serii – jeśli jest taka potrzeba) często pozytywnie zaskakują Pacjentów, u których poprawa jakości skóry trwa nawet miesiącami. Na efekty trzeba poczekać kilka tygodni, ale zdecydowanie warto.
- Hydroksyapatyt wapnia
Hydroksyapatyt wapnia to mój ulubieniec na wiele okazji. Jest to biostymulator tkankowy na tyle mocny, że nadaje się dla wielu rodzajów skóry i różnych przedziałów wiekowych. Możemy go użyć zarówno do delikatnych zabiegów wolumetrycznych i liftingujących na twarzy, a także celów rewitalizujących i ujędrniających skórę szyi, dekoltu czy ciała.
Hydroksyapatyt jest równocześnie bardzo „wygodny” dla Pacjentów. Pacjent po kilkunastu minutach zabiegu właściwie nic nie musi robić, a okres rekonwalescencji jest bardzo krótki. Korzystne efekty po jednym zabiegu utrzymują się nawet do półtora roku. Jedynym minusem tego preparatu jest jego… nazwa.
- Polinukleotydy
Polinukleotydy to zawsze dobry wybór, żeby pobudzić trochę skóry do pracy. Nie należą do grupy mocnych stymulatorów tkankowych, ale zdecydowanie wpływają na jej nawilżenie i poprawę kondycji. Z tego powodu polecałabym je początkowo młodszej grupie osób, która zaczyna już myśleć o działaniu profilaktycznym i przeciwstarzeniowym swojej skóry. Dzięki zwiększeniu elastyczności skóry, zmarszczki nie pojawiają się tak szybko, a to dobry pierwszy krok uzupełniający codzienną pielęgnację.
- Kolagen
Jak dziwnie to nie brzmi – możemy podać do naszej skóry kolagen, po to żeby … wyprodukować więcej kolagenu. Tutaj, podobnie jak w przypadku polinukleotydów , stymulacja nie jest szczególnie mocna, ale nie każdy potrzebuje broni o największym kalibrze. Często skórze wystarczy subtelny bodziec do pracy, by poprawić jej kondycję przez zwiększenie sprężystości. Dlatego bardzo lubię preparaty z kolagenem w walce z drobnymi zmarszczkami czy wiotkością skóry.
Skąd wiem, który biostymulator wybrać w konkretnym przypadku? Mówiąc prosto – to po prostu widać. Obserwując efekty każdego z tych preparatów u wielu Pacjentów szybko orientujesz się, który zadziała najlepiej, po którym efekty będą najlepsze i czego potrzebuje skóra.
Często zdarza się tak, że Pacjent przychodzi na konsultację z myślą o jednym preparacie, ale kończy się na innym. I to jest zdecydowanie w porządku, jeśli efekty mogą być bardziej korzystne.
Dlaczego biostymulatory nie są popularne?
Być może to, co opisałam powyżej o biostymulatorach tkankowych brzmi jak coś, co jest zbyt piękne żeby było prawdziwe. Gdyby było tak pięknie, to pewnie byłyby to najpopularniejsze zabiegi w medycynie estetycznej, prawda? Dlaczego więc cały czas muszą walczyć o swoje miejsce na rynku?
Po pierwsze, biostymulatory tkankowe trudniej jest podać w skórę niż „zwykły” kwas hialuronowy. To preparaty, które wymagają dużej precyzji i wprawy od lekarza, który wykonuje zabieg. Nie każdy specjalista chce wykonywać tego typu zabiegi, co jest zupełnie zrozumiałe.
Po drugie, biostymulatorów nie można rozpuścić. O ile kwas hialuronowy, który jest źle podany lub spowodował komplikacje możemy rozpuścić hialuronidazą, to stymulatory tkankowe zostają w organizmie dopóki same się nie wchłoną.
Po trzecie, niektóre stymulatory wymagają specjalnej troski Pacjenta i lekarza. Mam tutaj na myśli kwas polimlekowy, który po podaniu w skórę wymaga masowania twarzy przez Pacjenta 5 razy dziennie przez 5 minut przez 5 dni. To niby niewiele, jednak to niezwykle ważne ,żeby nie zaniedbać takich masaży. W innym wypadku w skórze mogą pojawić się grudki, które nigdy się nie wchłoną.
Po czwarte, na efekty trzeba poczekać. Nie każdy pacjent chce czekać kilka tygodni, żeby zobaczyć w lustrze różnicę w swoim wyglądzie. Przy zabiegach ze standardowym kwasem hialuronowym efekty widzimy natychmiast . Spektakularna różnica sprawia, że mamy przekonanie, że dla takiego efektu warto było wytrzymać nakłucia igłami i poświecić swój czas i pieniądze. Często w oczekiwaniu na efekty zabiegu biostymulatorów zdążymy zapomnieć o tym, że dany zabieg był w ogóle wykonany i lepszy wygląd przypisujemy… na przykład lepszemu nastrojowi albo porze roku.
Po piąte, no cóż… ekonomia. Firm produkujących kwas hialuronowy jest kilkadziesiąt. Walczą one między sobą o swoje miejsce na rynku, często spychając innych producentów (i inne preparaty) na drugi plan. Na szczęście akurat to bardzo szybko zmienia się na lepsze.
Minusy biostymulatorów
Powyżej opisałam Wam dlaczego w mojej opinii biostymulatory tkankowe nie są tak popularne w Polsce jak kwas hialuronowy. Teraz pora na 3 minusy biostymulatorów 🙂
- Brak efektu metamorfozy – jeśli przychodzisz do gabinetu, żeby zrobić sobie metamorfozę, to wybierz kwas hialuronowy. Efekty biostymulatorów zobaczysz dopiero po kilku tygodniach i będą one rozciągnięte w czasie. Dla jednych to ogromna zaleta, dla innych – wada.
- Nie pomogą na duże ubytki – jeśli masz głębokie zmarszczki lub Twoja twarz potrzebuje mocnego liftingu, to lepiej poszukać alternatyw.
- Nie podamy ich wszędzie – złotym standardem powiększania ust jest cały czas kwas hialuronowy, a botoks będzie numerem jeden na zmarszczki mimiczne czoła.
Uwierzcie mi – gdybym miała podsumować wszystkie złe cechy biostymulatorów, to łącznie dają one jakieś 10% obrazu całości. Pozostałe 90% to pozytywy z zastosowania tych preparatów w praktyce.
Dbanie o wygląd to maraton, a nie sprint
Mogę się założyć, że biostymulatory tkankowe w najbliższych latach staną się dużo bardziej popularne. Skąd to wiem?
Wróćmy myślami do początku tego artykułu, gdzie pisałam, że wielu osobom medycyna estetyczna kojarzy się z powiększaniem ust i wypełnianiem zmarszczek. To jednak branża, która rozwija się niesamowicie szybko.
Tak samo szybko rośnie też świadomość Pacjentów i liczba osób zainteresowanych zabiegami. Wśród tych osób coraz większą grupę stanowią Ci, dla których liczy się naturalność i podejście anti-aging. Czyli nie „metamorfoza” a „profilaktyka”. Czyli nie „leczyć”, a „zapobiegać”.
Ja także w swojej pracy uważam, że dbanie o wygląd bardziej powinno przypominać maraton, a nie sprint. Dlatego tak bardzo lubię biostymulatory tkankowe. I mam nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu Ty także masz podobne podejście.