Małgorzata Grabowska stworzyła w Chorzowie wyjątkową klinikę medycyny estetycznej. EVO MEDICAL SPA to miejsce, gdzie udało się połączyć luksus i jakość premium ze zdrowym podejściem do urody oraz medycznymi standardami. Dzięki temu filozofia słów aging nabiera tu realnych kształtów. Jak się to udało?
Twoja klinika jest jednocześnie luksusowa i „medyczna”. Jak narodził się koncept stworzenia centrum beauty o tak wysokim standardzie?
Odkąd pamiętam, ciągnęło mnie w stronę medycyny, jednak z różnych względów nie odważyłam się na nią zdawać i finalnie skończyłam ekonomię na SGH w Warszawie. Studia kierunkowe również wykorzystuję w życiu zawodowym, gdyż razem ze wspólnikiem, równolegle do prowadzenia Evo, zajmuję się także konsultingiem w zakresie pozyskiwania funduszy unijnych. Firma konsultingowa działa nieprzerwanie od 2005 roku, jednak w 2017 roku postanowiłam zrealizować swoje marzenie, by zajmować się szeroko pojętym zdrowiem i urodą. Muszę podkreślić, że znajomość mechanizmów pozyskiwania funduszy przyczyniła się po części do powstania kliniki, bo udało nam się na ten cel pozyskać dotację. W 2017 roku urzeczywistniłam wreszcie moje marzenie o idealnym miejscu beauty, funkcjonującym zgodnie z moimi wartościami w tej materii. Brakowało mi wcześniej na Śląsku takiej kliniki, w której czułabym się kompleksowo „zaopiekowana”, która dysponowałaby odpowiednio szerokim wachlarzem sprzętów ukierunkowanych na różne problemy i przede wszystkim była nastawiona głównie na stymulację naturalnych procesów odbudowy skóry. Chciałam, by taka placówka zaistniała w bliskim mi otoczeniu, czyli właśnie na Śląsku. Zależało mi na tym, by to miejsce dawało więcej niż zdrowe piękno, czyli urodę z poszanowaniem naturalności – by po zabiegach wykonanych w mojej wymarzonej klinice nie było efektu przerysowania ani „klonowania” klientów, czyli robienia im jednakowych, „modnych” twarzy. Postawiłam na stymulację skóry dokonywaną przy użyciu sprawdzonych i przede wszystkim profesjonalnych technologii, które gwarantują zarówno bezpieczeństwo zabiegowe, jak i naturalność rezultatów.
Lepiej działa polityka małych sukcesów rozłożonych w czasie niż wyznaczanie sobie nierealnych celów, co często prowadzi do wielkich, spektakularnych porażek. Dlatego używamy pojęcia ewolucji („Evo” właśnie do niej się odnosi), a nie rewolucji.
Wszystkie kupowane przez nas to sprzęty z certyfikacją medyczną. Bardzo o to dbałam w przeszłości i dbam nadal, by były to sprzęty certyfikowane i sprawdzone, z badaniami klinicznymi. Dlatego swoje pierwsze „zakupowe” kroki skierowaliśmy do lidera rynku beauty pośród dystrybutorów – firmy ITP S.A. Nie wyobrażam sobie zakupu sprzętu, np. specjalistycznego lasera, który nie ma wymaganych badań i którym można po prostu zrobić komuś krzywdę podczas zabiegu. Kupując sprzęty z certyfikacją, nie miałam obaw o zdrowie klientek. Ponadto ITP S.A. dbała zawsze o bardzo wysoki poziom szkoleń z zakresu obsługi sprzętu, co było dla mnie dodatkową zachętą do długofalowej współpracy.

Jakie były kryteria doboru technologii dostępnych w klinice Evo Medical?
Zanim zdecydowałam się na otwarcie Evo, chłonęłam wiedzę, dużo jeździłam po przeróżnych konferencjach, szkoleniach, seminariach, bo chciałam się jak najwięcej nauczyć i dowiedzieć. Co prawda interesowałam się branżą już od kilku lat i aktywnie korzystałam z różnych zabiegów, jednak chciałam znać trendy obowiązujące nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim na świecie. Słuchałam doświadczonych specjalistów, by wiedzieć, co się najlepiej sprawdza. Na sam początek działalności wybrałam dwa obszary: anti-aging i modelowanie sylwetki. Odmładzanie prowadziliśmy w duchu „slow”, nawet zanim ten termin stał się „trendy”, bo jak wcześniej podkreśliłam, podświadomie szłam w kierunku odmładzania poprzez stymulowanie skóry, a nie jej wypełnianie. Drugim filarem, na którym opierał się biznes, było zadbane ciało. Jędrne, gładkie, wypielęgnowane ciało bez cellulitu wpisuje się w kanon piękna, do którego dąży wiele kobiet, w tym również ja. Krótko mówiąc – świat chce być w dobrej formie, skupiłam się więc na naturalnej regeneracji skóry oraz na utrzymaniu pięknej i zdrowej sylwetki. Plany miałam niesamowicie ambitne: wymarzyłam sobie, że wszystkie panie przychodzące do nas, by zadbać o ciało, będą również wykonywały ćwiczenia. Zorganizowałam specjalny program treningu na maszynach rozwijających dosłownie każdą partię mięśni. Miałam nadzieję, że to będzie wielki hit, idealne dopełnienie zabiegów, jednak pomysł zakończył się… niepowodzeniem. Patrząc na to wstecz, uważam, że poddaliśmy temat zbyt szybko, bo na przestrzeni kilku lat wiele się zmieniło w podejściu do pięknego ciała. Sześć lat temu, mimo że sprzęt był bardzo innowacyjny, panie wybierały bierne modelowanie sylwetki zabiegami, nie były zainteresowane dodatkowym wysiłkiem. Dzisiaj obserwuję inne podejście do sportu i aktywności fizycznej. Do tamtego niepowodzenia przyczynił się także fakt, że w ciągu sześciu miesięcy od otwarcia Evo blisko kliniki pojawiły się aż trzy duże sieciowe biznesy fitness, z którymi trudno nam było konkurować cenowo.
Czy jest możliwe osiągnięcie dobrej kondycji skóry jedynie metodami estetycznymi, zabiegowymi?
Na pewno nie, dlatego stwierdziłam, że skoro nie możemy zmobilizować pań do ćwiczeń w naszej placówce, to stworzymy nasz autorski program nazwany w klinice „Body Evolution”, do którego powstała specjalna broszura, wskazująca z jednej strony, że technologie są skuteczne, a z drugiej – że dla osiągnięcia pełnego sukcesu musimy zmodyfikować styl życia, który powinien wspierać działanie urządzeń. W ramach tego programu przygotowałyśmy szereg podpowiedzi, jak proste życiowe czynności powodujące spalanie kalorii, np. spacer, sprzątanie, wyjście z psem czy nawet zakupy, mogą przyczynić się do poprawy naszej kondycji. Po prostu nic nie narzucając, poprzez proste wskazówki, zachęcamy do tego, żeby włączyć ruch do codziennej rutyny. Pokazujemy paniom, jak obliczyć swoje zapotrzebowanie kaloryczne, czyli ile kalorii powinny spożywać dziennie, by ich ilość była wystarczająca do wykonywania codziennych aktywności, ale nie powodowała tycia, oraz o ile powinny obniżyć podaż kalorii, jeśli chcą schudnąć. W postaci prostej tabeli pokazujemy również metody zamiany niezdrowych przekąsek w te zdrowsze, bogate w dobre, odżywcze składniki.
Odmładzanie prowadziliśmy w duchu „slow”, nawet zanim ten termin stał się „trendy”, bo jak wcześniej podkreśliłam, podświadomie szłam w kierunku odmładzania poprzez stymulowanie skóry, a nie jej wypełnianie.
Nasza książeczka „bezboleśnie”, krok po kroku przeprowadza przez stopniową zmianę stylu życia i diety, a jednocześnie wplata w program skuteczne technologie redukujące niedoskonałości ciała (cellulit, utratę jędrności, nadmierne nagromadzenie tkanki tłuszczowej itp.). Body Evolution to nasz autorski program, w którym panie mają do dyspozycji również własny dzienniczek do zapisywania swoich codziennych aktywności – czy się ruszały, czy popełniały „grzeszki” lub błędy żywieniowe, czy miały wykonywane zabiegi. Ten system działa silnie motywująco, bo dzięki podsumowaniu każdego dnia widzimy, czy zbliżamy się do wymarzonego celu, czy też nadal stoimy w miejscu, bo nie zmieniamy swoich nawyków. Dzienniczek sprawdzamy także na wizytach kontrolnych, co dodatkowo motywuje klientki do przestrzegania zaleceń, bo w naszą naturę jest wpisane zamiłowanie do rywalizacji, nawet jeśli to walka z własnymi słabościami.

Rozumiem, że jest to taka stopniowa zmiana postępująca możliwie bez wyrzeczeń, bez terapii szokowej?
Tak, lepiej działa polityka małych sukcesów rozłożonych w czasie niż wyznaczanie sobie nierealnych celów, co często prowadzi do wielkich, spektakularnych porażek. Dlatego używamy pojęcia ewolucji („Evo” właśnie do niej się odnosi), a nie rewolucji. Zbyt ambitne zadania treningowe, jadłospisy układane przez dietetyków, wymagające ścisłego przestrzegania, w przypadku naszych klientek jakoś się „nie spinały” i nie prowadziły do sukcesu. Nie boję się o tym mówić, bo to tylko zmobilizowało nas do urealnienia naszych planów i programów. Po prostu trzeba jasno powiedzieć, że większość z nas nie lubi narzucania sobie zbyt dużego rygoru w dążeniu do celu. Dlatego przyjęliśmy założenie, że dążymy do celu etapami, podczas których bezboleśnie przeprowadzamy zmianę nawyków żywieniowych i stylu życia. Stąd też nasze hasło do programu: że dzięki nam osiągniesz piękną sylwetką na lata, a nie tylko do lata.
Tak się jakoś składa, że największa mobilizacja w zakresie dbania o ciało zaczyna się na przełomie lutego i marca. Wtedy następuje „boom” na modelowanie sylwetki, bo każda z pań chce być piękna jeszcze przed nastaniem lata. My pokazujemy, że możemy wiele zdziałać np. w ciągu ośmiu tygodni, ale warunkiem sukcesu jest ścisłe realizowanie naszego programu. Zawsze tłumaczymy, że osiągnięcie pięknego ciała poprzez użycie samych technologii jest niemożliwe. Oczywiście dzięki technologiom zmniejszymy obwody i poprawimy jędrność skóry oraz zniwelujemy cellulit, ale jeżeli klientka nadal będzie jeść niezdrowo, nie będzie się ruszać, nie będzie pić odpowiednich ilości wody, to bardzo szybko skóra wróci do stanu poprzedniego. Efekt będzie się utrzymywał krótko, a to najłatwiej zniechęca do dalszej pracy nad sylwetką.
Na co kładziesz nacisk przy wyborze technologii? Jakim sprzętem dysponuje klinika?
Od powstania naszej kliniki, czyli już od ponad sześciu lat, stawiamy na współpracę głównie z jednym, sprawdzonym dystrybutorem sprzętu – firmą ITP S.A. Przez cały czas kontynuujemy te działania – nie ograniczają się one do sporadycznych zakupów pod wpływem impulsu czy mody. Gdy robiłam rekonesans co do technologii, które chciałabym wdrożyć w mojej klinice, mniej więcej wiedziałam, o co mi chodzi, czego szukam. Potem sprawdzałam rynek w poszukiwaniu marki, która pomoże mi moje marzenia zrealizować. Pojechałam na targi LNE do Krakowa i tam trafiłam pierwszy raz na firmę ITP S.A. Urzekły mnie nie tylko sprzęty, ale i ludzie, którzy mieli je pod opieką. Na początku zrobiliśmy małe zakupy – było to jedynie sześć technologii, ale zdecydowanie pierwszoligowych, wiodących na rynku. Skupiliśmy się na ciele i wybraliśmy dwa sprzęty: endermologię LPG i Accent Prime – najsilniejszą dostępną wówczas falę radiową do mode- lowania sylwetki połączoną z ultradźwiękami. Co więcej, oba aparaty dobrze ze sobą współpracowały, uzupełniały się, dawały duże możliwości wyszczuplenia i modelowania sylwetki i przede wszystkim likwidacji cellulitu. Z myślą o twarzy, kupiliśmy SonoQueen, czyli HIFU, i trzy „mniejsze” sprzęty: plazmę IQ do remodelingu okolicy oka, karboksyterapię i Geneo. To była nasza baza, która na tamten moment pozwalała nam stworzyć kompleksową ofertę. Po pewnym czasie zaczęliśmy stopniowo dokupować kolejne aparaty.
Z ITP S.A. związaliśmy się mocno również pod względem konsultingowym. Firma dba o to, żeby informować nas o nowościach i przeprowadzać prezentacje sprzętowe, zawsze kiedy pojawia się coś innowacyjnego w ich ofercie. Z rozmów z dystrybutorem, a także z wywiadów z klientami w pewnym momencie wynikło, że dobrze byłoby uzupełnić ofertę o sprzęt do epilacji laserowej ciała. Chociaż śląski rynek beauty wydawał mi się wysycony w tym zakresie, to jednak okazało się, że mimo szerokiej oferty panie i panowie wciąż szukają tego typu zabiegów, a nam brakowało nowoczesnego sprzętu do ich wykonywania. W 2019 roku ITP wprowadziło do oferty laser 3 w 1 Soprano Titanium, który miał dużą głowicę z trzema wiązkami świetlnymi. Ten zakup to był strzał w dziesiątkę! Laser okazał się bardzo komfortowy, silnie chłodzący, wysoce skuteczny, a do tego niezwykle szybki w działaniu. Dzięki głowicy o dużym spocie zabiegowym całe nogi można było opracować w ciągu 30 minut, co przy użyciu starszych modeli laserów było nieosiągalne. Później poszliśmy o krok dalej i w kolejnym roku zaczęliśmy jeszcze bardziej rozwijać epilację laserową, dokupując laser Motusa AY marki Deka Lasers. Zakup lasera aleksandrytowego był motywowany chęcią prowadzenia skutecznej epilacji na włosach jasnych i osłabionych. Ponadto Motus jest praktycznie całkowicie bezbolesny, dlatego świetnie się sprawdza na wrażliwych obszarach, takich jak bikini, pachy czy twarz. W tej chwili mogę powiedzieć, że bardzo rozwinęłyśmy możliwości hybrydowej epilacji, bo panie często zmieniają laser podczas jednego zabiegu – na każdy obszar stosowany jest inny, by było komfortowo, skutecznie i wygodnie. Wiadomo, że Soprano, mimo że jest laserem 3 w 1, lepiej działa na włos ciemny i gruby, bo to laser oparty na diodzie. Natomiast laser aleksandrytowy sprawdza się świetnie, jeśli chodzi o jaśniejsze włosy oraz włosy osłabione po kilku zabiegach epilacji, które już nie mają tak mocnego pigmentu. W tym momencie wchodzimy z Motusem, bo daje po prostu lepsze efekty epilacji. Regularnie rozszerzaliśmy także ofertę sprzętów zarówno do ciała, jak i do twarzy. Dokupiliśmy dużą platformę Alma Dye-VL, m.in. do zamykania naczyń, z głowicą frakcyjną ablacyjną Pixel, nieablacyjną głowicę ClearLift, a także nieinwazyjny termolifting Zaffiro, który klientki wprost kochają.

Czyli rozwijacie klinikę etapami, najpierw w pełni poznając i wykorzystując potencjał urządzeń, które już macie?
Tak. I zawsze wsłuchujemy się w głosy klientów. Chcemy wiedzieć, co można by ulepszyć, czego nasze klientki szukają na rynku i jakiej oferty oczekują. Dlatego w pewnym momencie przyszedł czas na kolejną inwestycję – zakup technologii DermaC- lear do oczyszczania twarzy, też firmy Alma. Choć wcześniej oczywiście dysponowaliśmy zabiegami oczyszczającymi, to jednak hydradermabrazja zdeklasowała starsze metody pod względem skuteczności. Od niedawna mamy także laser wolume- tryczny RedTouch marki Deka, który jest naszym numerem jeden, jeśli chodzi o zabiegi przebudowujące skórę, poprawiające wolumetrię twarzy i naturalnie odmładzające. Wszyscy się zachwycamy rezultatami zastosowania RedToucha, odkrywając coraz to nowe zastosowania tej technologii. Uczestnicząc jako ekspert w pierwszej Deka Academy by ITP, miałam możliwość wysłuchania również włoskich ekspertów, którzy prezentowali nowe możliwości zastosowania urządzenia w terapiach zwalczających łysienie czy niwelujących popękane naczynia. Stosując laser do rewitalizacji obszaru ust, uzyskujemy naturalne efekty powiększenia i ujędrnienia tego obszaru bez użycia wypełniaczy. Jeśli chodzi o urządzenia do zabiegów ciało, do- kupiliśmy również kriolipolizę CoolTech, o którą pytały klientki, oraz Ondę – innowacyjną mikrofalę Coolwaves, która od razu stała się hitem wśród urządzeń wyszczuplających i redukujących cellulit. Onda tym rożni się od Accent Prime’a, który ma bardzo podobne wskazania, że przy zabiegach wykonywanych tą pierwszą potrzeba znacznie mniejszej liczby powtórzeń, by uzyskać porównywalny efekt. Żeby efekty rzeczywiście były spektakularne, seria Accenta powinna się składać z 6–8 zabiegów, natomiast przy Ondzie wykonujemy tylko 2–3 po- wtórzenia. To bardzo oszczędza czas i zapewnia duże bezpieczeństwo, gdyż mikrofala precyzyjnie trafia w komórki tłuszczowe, nie rozchodzi się na otaczające tkanki. Praktycznie wszystkie nasze sprzęty to sprzęty medyczne – z wyjątkiem urządzenia do oczyszczania twarzy, które ma status kosmetycznego. Ostatnią nowinką na ciało, którą kupiliśmy, jest Schwarzy, czyli urządzenie stymulujące mięśnie polem elektromagnetycznym, zapewniające ich superintensywny trening. Shwarzy potrafi w ciągu 30-minutowego programu wykonać aż 20 000 skurczów, co jest porównywalne do 4–5 godzin tradycyjnego treningu. W ten sposób jeszcze bardziej poszerzyliśmy możliwości komponowania terapii, bo bardzo lubię łączenie technologii. Czasem wykonujemy nawet trzy procedury podczas jednego spotkania z klientką.
Jeśli klientki przychodzą do kliniki z pytaniem: „Co mam zrobić na zmarszczki?”, na ogół radzimy, by zaczęły od przebudowy skóry technologiami, a później to, czego nie udało się w ten sposób poprawić, potraktować botoksem lub ewentualnie wypełniaczem. Zaczynamy przebudowę od najgłębszych warstw skóry, a potem dołączamy inne zabiegi – bo o skórę trzeba dbać całościowo.
Czyli jednak „leniwy sport” wygrał z prawdziwym „wysiłkowym” treningiem?
Troszkę tak to wygląda. Jednak trzeba zauważyć, że w dobie ogromnego pędu nie zawsze mamy czas na wielogodzinne treningi na siłowni. Inna kwestia, że aby trening był skuteczny, powinien być prowadzony pod nadzorem, co też wpływa na koszty. Dlatego często panie wolą się podpiąć pod maszynę i opracować problematyczne partie ciała w sposób nie tylko komfortowy, ale także efektywny i bezpieczny. Trzeba podkreślić, że Schwarza działa skutecznie, np. na wewnętrzne partie ud czy też na pośladki. Wyrzeźbienie tych obszarów często wymaga wielu godzin treningów, a tutaj osiąga- my doskonałe efekty już w ciągu czterech godzin (8 treningów po 30 minut).

Czyli stawiacie także na autorskie metody?
Tak, tworzymy dużo własnych procedur, ale za- wsze pod opieką doskonałych szkoleniowców. Opracowując nasze autorskie metody, zawsze mamy feedback i możliwość konsultacji z trenerami ITP S.A. Raz na rok prosimy opiekunów o specjalne „doszkolenie”, czyli rozszerzenie procedur, bo wiadomo, że szkoleniowcy praktycy dużo pracując na sprzętach często sami z czasem modyfikują parametry zabiegowe lub opracowują protokoły łączenia technologii. Szkoleniowcy biorą pod uwagę sprzęty, które mamy, i podają nam rozwiązania pozwalające w pełni wykorzystać ich potencjał. Dla mnie taka piecza dystrybutora to ogromna wartość dodana.
Jeśli chodzi o zabiegi na twarz, jak łączycie technologie w nurcie slow aging?
Łączymy technologie hi-tech z metodami iniekcyjnymi i ze stymulatorami tkankowymi. Przykładowo wykorzystujemy mezoterapię w celu mocnego nawilżenia skóry, bo większość technologii działa na zasadzie wychwytania wody. Im lepiej nawilżona skóra, tym lepsze efekty zabiegowe, bo fale są lepiej przewodzone. Dlatego często korzystamy z protokołów łączonych: rozpoczynamy od jednej czy dwóch mezoterapii i informujemy klientki, żeby się przygotowały do terapii poprzez picie wody, że to pozwoli osiągnąć zadowalające efekty. Rezultat terapii to zawsze wypadkowa naszego działania i współpracy z klientem – jeśli na tej linii panuje porozumienie, to osiągamy najlepsze efekty. Jeśli skóra wymaga dodatkowej „podpory” do technologii, wdrażamy również stymulatory tkankowe. Współpracujemy z lekarzami, którzy wykonują u nas zabiegi iniekcyjne. Łączymy urządzenia, np. radiofrekwencję mikro- igłową Virtue RF z laserem ablacyjnym Pixel. To daje świetne efekty w anti-agingu, głęboko przebudowuje kolagen, zwęża pory, wygładza twarz, likwiduje drobne blizny. Łączymy też ClearLift z Dye-VL, który sprawdza się świetnie, jeśli chodzi o zmiany rumieniowe, a gdy robimy go metodą „w ruchu”, to dodatkowo napinamy skórę, przeprowadza- my fotoodmładzanie, a jednocześnie redukujemy przebarwienia i rumień. Często wykorzystujemy też endermologię do twarzy w celu pobudzenia naturalnego procesu odbudowy kolagenu i elastyny. Chętnie korzystamy z zabiegów kompletnie nieinwazyjnych, bo są panie, które nie lubią rekonwalescencji i mają niski próg bólu. Dlatego ważne są dla nas zabiegi komfortowe, po których szybko wraca się do siebie. Oczywiście niektóre procedury wymagają pewnego czasu na wygojenie, np. po Dye-VL albo Pixel do tygodnia można czuć się niekomfortowo, gdyż występuje zaczerwienienie, opuchlizna czy też drobne strupki. Jednak większość naszych procedur jest tak dobrana, aby klient nie cierpiał, mógł szybko „wyjść do ludzi” i wrócić do pracy czy swoich codziennych obowiązków.

Podchodząc z innej strony do łączenia procedur, jak w Evo Medical przebiega współpraca na linii lekarz–kosmetolog?
Mamy dwóch współpracujących z nami lekarzy, którzy wykonują zabiegi medycyny estetycznej. Są to raczej „delikatne” zabiegi. Nie mamy specjalistów np. od „rosyjskich ust”, w ogóle nie idziemy w tym kierunku. Jeśli klientki przychodzą do kliniki z pytaniem: „Co mam zrobić na zmarszczki?”, na ogół radzimy, by zaczęły od przebudowy skóry technologiami, a później to, czego nie udało się w ten sposób poprawić, potraktować botoksem lub ewentualnie wypełniaczem. Zaczynamy przebudowę od najgłębszych warstw skóry, a potem dołączamy inne zabiegi – bo o skórę trzeba dbać całościowo. Wspomniane zabiegi medycyny estetycznej, takie jak toksyna botulinowa czy wypełniacz, czasowo poprawią wygląd poprzez usunięcie zmarszczek czy wypełnienie ubytku, ale nie rozwiążą trwale problemu tam, gdzie on powstaje. Efekt będzie krótkotrwały i nie do końca satysfakcjonujący, bo kondycja skóry to również jest stymulacja techno- logiami: laserowymi, radiofrekwencją mikroigłową, termoliftingiem itp. Jeśli klientka nalega, że chce koniecznie rozpocząć swoją przygodę z odmładzaniem od botoksu lub wypełniacza, to lekarze sugerują, by np. miesiąc po takim zabiegu wróciła na zabiegi kosmetologiczne, które zadbają o kondycję skóry na całej twarzy, a nie tylko podziałają miejscowo. Pracujący u nas lekarze utożsamiają się z filozofią slow aging i nie „przesadzają” z zabiegami, podając 5–7 ml kwasu hialuronowego w wolumetrii, co bywa „modne”, tylko „na spokojnie” zaczynają od jednego mililitra preparatu, żeby klient się przyzwyczaił do efektu i przekonał, czy właśnie o to mu chodziło. Panie doktor są wizytówkami naszej kliniki – wyglądają ładnie, naturalnie, nie są w żadnej mierze przerysowane. Nasz zespół kosmetologów także dba o swój wygląd i wizerunek osoby zadbanej, ale nie przerysowanej. Nasz personel świadczy o nas i o tym, jak realizujemy zasadę „zdrowego piękna”. Jeśli lansujemy naturalność w medycynie i kosmetologii estetycznej, to musimy konsekwentnie dbać o taki wizerunek całego zespołu.
Jaka idea Wam przyświeca, jeśli chodzi o kosmetykę białą? Które zabiegi cieszą się największym powodzeniem?
Jesteśmy ambasadorem hiszpańskiej marki mesoestetic®, z którą pracujemy w nurcie anti-agingu, wszystkiego, co się łączy z odmładzaniem. Nasze serce skradły szczególnie zabiegi personalizowane z gamy age element, które są przygotowywane z kilku komponentów odpowiednio do potrzeb skóry każdej klientki. Pracujemy też z polską marką ProXN, która zawojowała rynek, wypuszczając produkty z ksantohumolem, które świetnie się łączą z procedurami laserowymi. Te produkty potrafią bardzo ukoić skórę, sprawić, że czas gojenia jest krótszy i skóra szybciej dochodzi do siebie, a przy okazji ksantohumol silnie ją nawilża, odbudowuje też skutecznie barierę hydrolipidową. Udało nam się także podjąć współpracę z medyczną marką ZO Skin Health. Dzięki temu posługujemy się produktami, które przywracają zdrowie skóry, co łączy się z naszym mottem: „więcej niż zdrowe piękno”. Zależy nam, by nasze klientki miały skóry bardzo zadbane, wypielęgnowane, zdrowe, a nie tylko wypełnione. Dbamy, by panie wychodząc od nas, miały ułożony beauty plan z dobrą pielęgnacją domową, która skutecznie uzupełni zabiegi gabinetowe.

Czy Wasze klientki decydują się na programy kompleksowe, czy skupiają się na jednym zagadnieniu – na twarzy bądź na ciele?
Podczas pierwszego spotkania konsultacyjnego wsłuchujemy się w potrzeby klienta, aby poznać jego oczekiwania. Na początku nasi goście zwykle wskazują jeden problem, który najbardziej ich trapi i to na nim się koncentrujemy. Sposób dbania o relacje z klientami i komunikację wypracowałyśmy podczas kilku spotkań mentoringowych z audytorką rynku beauty Magdaleną Wójcik, której porady znalazły się także na łamach Med & Beauty. Przeprowadziłyśmy wspólnie kilka spotkań z kosmetologami i ugruntowałyśmy je w nurcie slow aging. Przykładowo efektem tej współpracy było stworzenie całkiem nowej karty klienta, nakierowanej na wysłuchanie potrzeb, by jak najlepiej stworzyć ofertę zabiegową. Często w naszej praktyce jest tak, że kosmetolog już na pierwszy rzut oka widzi, jaki zabieg powinien wykonać klientce. W nowej metodzie pracy trzeba było troszkę zmodyfikować podejście i pozwolić klientowi określić, który problem jest dla niego w danej chwili najpoważniejszy. Skupiamy się na tym elemencie i jednocześnie prosimy, by określił, czego jeszcze oczekuje. Podczas pierwszych zabiegów kosmetolożki mogą też wykorzystać czas na poinformowanie klienta, jakie jeszcze mamy możliwości, nakierować go delikatnie na to, co jeszcze można byłoby zrobić.
Nasz personel świadczy o nas i o tym, jak realizujemy zasadę „zdrowego piękna”.
Niczego klientowi nie narzucamy, nie układamy programu na 15 miesięcy, bo to go zazwyczaj przeraża. Układamy program stricte pod jego problem. Dopiero w momencie, gdy jesteśmy mniej więcej w połowie cyklu zabiegowego, przeprowadzamy wizytę kontrolną. My obserwujemy efekty, a gdy klient również je widzi, to wtedy powoli zaczynamy przechodzić do kolejnych etapów planu zabiegowego, dokładamy kolejne procedury tak, by utrzymać ciągłość. Chodzi o to, by nauczyć klienta dbania o siebie kompleksowo i przede wszystkim z zachowaniem pewnej ciągłości, uświadomić mu, że skóra i ciało potrzebują regularności we wszystkim, co robimy: w przestrzeganiu zdrowej diety, w podejmowaniu aktywności fizycznej czy też w wykonywaniu procedur zabiegowych. Zależy nam na tym, by wypracować w naszych klientkach pewne nawyki, np. oczyszczania twarzy w gabinecie raz na 4–6 tygodni. Pokazujemy im, że gdy regularnie oczyszczamy twarz, złuszczamy, usuwamy martwe komórki, to skóra inaczej chłonie produkty pielęgnacyjne i lepiej reaguje na zabiegi. Kładziemy mocny akcent na aspekt pielęgnacyjny.
Kolejną rzeczą zrobioną z myślą o utrzymaniu dobrych relacji z klientami jest nasza aplikacja lojalnościowa Evo Friend’s Club. W tej aplikacji panie (i panowie) zbierają punkty za każdy wykonany zabieg, mają dostęp do zniżek, a kiedy są już na najwyższym poziomie, raz w roku otrzymują od nas bezpłatny zabieg hi-tech i odpowiedni kosmetyk pielęgnacyjny. Nasi Przyjaciele mają też różne przywileje, np. w postaci pierwszeństwa zakupu oferty promocyjnej czy wydłużonego okresu pro- mocji. Stawiamy na dbałość o klientów, dzwonimy do nich po każdej pierwszej wizycie i pytamy, czy wszystko jest w porządku, czy mają jakieś uwagi. Dbamy, aby zawsze dostali zalecenia pozabiegowe i informujemy, że mogą się z nami kontaktować w każdej kwestii, np. jeśli coś będzie ich niepokoić po zabiegu.

Czyli bardzo stawiacie na relacyjność?
Tak, ważne jest, by mieć stałą bazę klientów, by oni nie migrowali między gabinetami. Jest to przede wszystkim kwestia prowadzenia prawidłowych terapii. Jeśli klientki wykonują zabiegi w różnych miejscach, to istnieje ryzyko niepożądanych skutków, ale też niepowodzenia terapii, bo często zabiegi działają „przeciwstawnie” – jeden niweluje korzyści płynące z drugiego. Dlatego tak uczulamy na kwestię długofalowej współpracy z jednym gabinetem.
Wspominałaś, że jednym z elementów marketingu kliniki jest współpraca ze starannie wybraną influencerką? Czy możesz się podzielić swoimi doświadczeniami w tym zakresie? Wiem, że dla wielu biznesów to punkt dość newralgiczny.
Można powiedzieć, że byłam na Śląsku jednym z prekursorów silnej współpracy z influencerami. Kiedy otworzyliśmy Evo, chciałam jak najszybciej wypromować ofertę. Niestety mimo zastosowania różnych metod promocji (prasa, współprace lokalne, eventy, współprace z dilerami samochodowymi) nie było to proste. Wtedy wpadłam na pomysł współpracy influencerskiej „zmasowanej”. Miałyśmy wtedy wiele osób z różnych przedziałów wiekowych i trafiających do różnych odbiorców i na tamten moment była to zdecydowanie dobra decyzja. Dzięki takim krokom Evo szybko stało się rozpoznawalne i „modne”. Z czasem jednak współprace, szczególnie te „masowe”, przestały być pozytywnie odbierane przez rynek, dlatego obecnie skupiamy się na współpracy ambasadorskiej z dwoma osobami: Karoliną Kotas i Katarzyną Kijowską. Dlaczego właśnie z nimi? Bo reprezentują naszego odbiorcę zarówno w kwestii wieku, zainteresowań, stosunku do kwestii pielęgnacji skóry, jak i zrównoważonego podejścia do medycyny i kosmetologii estetycznej. Poza tym przy dwóch ambasadorkach skupiamy się na kompleksowym dbaniu o ich „urodowe” potrzeby, co byłoby niemożliwe przy większej liczbie nawiązanych współprac.
